wtorek, 24 września 2013

Month.

Tak, to już miesiąc jak jestem w US. Dość szybko mija ten czas. Najgorsze jest to, że tygodnie i miesiące mijają szybko, a niektóre godziny ciągnął się w nieskończoność.. 
I może to będzie trochę niemiłe dla niektórych, ale nie, nie tęsknię <jeszcze ;p>.

Co nowego?
Dowiedziałam się, że facet od US Gov. jest jednym z trenerów footballu ;D
Mam w szkole śniadania,  dla wszystkich, którzy chcą, za darmo ;o Ale żeby skorzystać, musiałabym być w szkole trochę wcześniej, a nie widzi mi się to zbytnio. 

5 października jedziemy na jakiś festiwal z Drama Club. ;>
Znajoma Bonnie i jednocześnie mama jednej dziewczyny z high school będzie mnie codziennie rano podwozić do szkoły! Dzięki jej za to, bo zaczyna się robić zimno i coraz więcej pada.
U nas w szkole, w każdy wtorek, puszczają filmik, który robią uczniowie, takie informacje/rozrywka. Możecie obejrzeć jeden z nich 
tutaj :D <nauczyciel, na którego widok wszystkie dziewczyny wzdychają to własnie p.Tomlin - nie wiem czemu to zrobili ;p>
Plus dla ciekawych szkolne menu tutaj.

W niedzielę byłam z Maren i Cynthią w Newport-miasteczko nad wybrzeżem. Nasza wycieczka naprawdę się udała. Chodziłyśmy po sklepach, byłam w jakimś centrum nauki o oceanie itp., spróbowałam sławnego "clam chowder", widziałam foki i one żyją tutaj normalnie, nie jak u nas w fokarium, byłam na plaży i padał deszcz oraz wiał strasznie wiatr, więc przemokłam całkowicie. Ale było fajnie. 
Później, wróciłyśmy koło 19 i chciałam jechać do domu, bo byłam trochę zmęczona i jeszcze mokra w niektórych miejscach, ale spotkałyśmy znajome Bonnie, które naprawdę lubię i one wyciągnęły nas do restauracji Denny's (jedna z  moich ulubionych tutaj:D). Gdy wróciłyśmy po 21 do domu poszłam od razu spać, nie przejmując się czy wszystko mam do szkoły zrobione ;)

Zdjęcia (tak, niektóre nie są wyraźne, sorry!): 







przyjrzyjcie się, jest Polska ! :D

I'll take you to the candy shop... 




to naprawdę duży most

nie wiem czemu, ale strasznie mnie to rozbawiło, jest napisane
ziemniaki, a lodówkach frytki xD frytki=warzywa :D

u mnie w szkole, gdy jesteś w jakiejś drużynie to przyczepiają ci coś takiego na szafkę ;>

wtorek, 17 września 2013

Should I?

Wybór US Government okazał się bardzo trafny, choć przypadkowy. Mam genialnego nauczyciela, który gdy pierwszy raz do niego podeszłam i powiedziałam, że będę u niego w klasie, stwierdził, że mam szczęście, bo to najlepsza klasa w szkole. Rozmawia z nami normalnie, jak z kumplami, opowiada żarty, puszcza muzykę na lekcji jak mamy pracować sami. Poza tym ma parę tatuaży :D. Raz powiedział nam rzecz, która za nic by nie przeszła w polskiej szkole: "Zadaje wam pracę domową. Co się stanie, jak jej nie zrobicie? Nic! Zupełnie nic! Przecież to tylko praca domowa, świat się nie zawali ani nic. Po prostu zrobicie ją następnym razem." 

Jednocześnie, to chyba jedna z trudniejszych lekcji dla mnie, przez słownictwo i szybkość prowadzenia lekcji. Ale ze względu na mr. Tomlina i osoby, które tam poznałam nie zmienię jej.

W sobotę byłam na kręglach. Wygrałam 3 razy na 5! :D Jak dobrze pamiętam ;p Do sąsiadów obok ktoś się włamał. Dwa razy w ciągu dwóch dni. ;o Jakie było moje zaskoczenie, gdy siedzę sobie sama w domu i nagle słyszę pukanie do drzwi. Wstaję, otwieram. O! Witam panów policjantów! Tak, miałam spotkanie z policją po dwóch tygodniach w Oregonie, ojojoj xD Pytali się czy coś widziałam albo słyszałam i żebym była ostrożna i pozamykała wszystko. Później jeszcze przez długi czas stali pod domem i załatwiali sprawy z tym włamaniem. 

W szkole, na lunchu pewnego dnia podeszły do nas jakieś dziewczyny i spytały się czy nie chcemy z nimi usiąść :) Teraz jest nas spora grupka i nie wszyscy się mieszczą do jednego stolika :D

Dziś w szkole miałam zdjęcia. I dowiedziałam się, że Sasha też chce dołączyć do drużyny pływackiej w zimie, więc będę miała towarzystwo od początku. :>

W piątek na przesłuchaniu miałam taką sytuację:
Siedzę sobie z paroma znajomymi i nieznajomymi. Jedna dziewczyna nagle pyta się jak mamy na imię ( ja i jeszcze 2 osoby). Po chwili, gdy odpowiedziałam, zapytała mnie czy znam jakąs tam dziewczynę-nie pamiętam imienia(mówiła o swojej siostrze). Ja się na nią spojrzałam, powiedziałam, że chyba nie, a powinnam? Ona na to, że raczej tak, bo ona coś mówiła o jakiejś dziewczynie, której imię brzmiało jak moje. Zdziwiłam się i podałam jej mój plan, by zobaczyła czy mamy razem jakąś lekcję. Spojrzała i powiedziała: tak! to ty, na pewno. Macie razem jogę. Okey, więc mówią o mnie w szkole.. jeszcze żeby się dowiedzieć, co? :D

A teraz czeka mnie sporo nauki na jutrzejszy quiz z Language Arts. Narzekałam, że się nudzę? Już nie będę.


nasze szafki-duże, wybaczcie że rozmazane, zdjęcie zrobione
"na szybko"

nazwa mojego osiedla 

oglądamy sobie wiadomości na US History ;D

kawałek stołówki, wędrowałam na zdjęcia

dziś na Language Arts  korzystaliśmy z tej książki- zaledwie około 1500 stron ;o

nasza pani od LA, nie wiem czemu, ale wstawia nam takie żółwie na lekcji,
gdy skończymy pisać xD



czwartek, 12 września 2013

Go Warriors!

Oczywiście jak to ja, nie mogłam zostawić wszystkiego jak jest ;D Zmieniłam tą algebrę! Gdy przeglądałam przedmioty jakie wtedy są nie było zbyt dużo ciekawych, a jak już coś znalazłam to klasa była pełna ;< Ale w końcu mi się udało i od teraz mam US Government. Zobaczymy jak będzie. Mam nadzieję, że dobrze, bo już nie mam na co zmienić ;p
Dla tych którzy już się pogubili w moim planie, wygląda on nastepująco:
1. Yoga/ Weight trainning
2. US History
3.US Government
4 Psychology
5. Theather 
 arts <3
6. Spanish 1
7. Language arts 12

Dziś na LA zaskocznie: ciąg dalszy pisania eseju! Serio? .. Dziś były skrócone lekcje, więc nudziłam się tylko jakieś 30 minut i ćwiczyłam moje umiejętności artystyczne ^^. Ogólnie to za dużo dziś nie zrobiliśmy na żadnej lekcji. 
Historię cała przegadaliśmy o zamachu z 11.09 i o sytuacji USA-Syria. Matematyka praca domowa i jedno zadanie.. Psychologia- również gadanie o Syrii. Joga była normalnie. Teatr na audytorium - scenki, a na hiszpańskim quiz ze słówek- czyli jakby taki mały test. Po napisaniu sprawdzaliśmy go sami i oddawaliśmy nauczycielce z punktacją ;o. w PL by to nie przeszło. 

Drama club zaczął działać! :D Szykują się ciekawe rzeczy. 
W piątek po lekcjach są przesłuchania do dwóch przedstawień, oczywiście się wybieram. Jedno z nich reżyseruje nasza pani i zapowiedziała, że każdy z nas dostanie jakąś rolę z mówieniem jeśli będziemy chcieli. ;]

W poprzedni piątek w czasie assembly wszyscy zebrali się na trybunach przy boisku. Każdy rocznik miał jakby swoją "strefę" gdzie siedzi. Były cheerleaderki i orkiestra. I pełno ludzi! Ogólnie to były pokazy cheerleaderek i różne konkurencje między rocznikami, np. kto krzyknie najgłośniej albo kto złapie najwięcej balonów z wodą, które zrzucali z dachu trybun (niestety wygrali freshmeni, niestety bo przecież najlepsi są seniorzy!, ale my wygraliśmy w krzyczeniu :D). Na dole zdjęcia i filmiki ;>
A wieczorem był mecz u nas, ale nie poszłam, bo wręcz padałam z nóg.

Pytacie jak ludzie i nauczyciele na mnie reagują? 
Nauczyciele normalnie, jak powiesz, że jesteś wymieńcem to się cieszą i pytają skąd i itp. a na lekcjach zwyczajnie. Oczywiście zawsze się przedstawiam jako Agnieszka, więc każdy ma problem z zapamiętaniem jak wymawiać moje imię, co jest przezabawne :D Śmieszy mnie Ty (z hiszpańskiego), który zawsze, gdy wejdę do klasy i mnie zauważy zaczyna powtarzać moje imię i się pyta czy dobrze, a jak potwierdzę to jest zawsze: "Yes! I remember!"
Słyszałam już sporo ciekawych wersji mojego imienia. ^^
Uczniowie najpierw wielkie zainteresowanie, bo jakieś inne imię i oczywiście " hej! skąd jesteś?", "jesteś z wymiany? cool! lub awsome! ", a później już normalnie. Poza tym, nie jestem jedynym wymieńcem, poznałam m.in. Sashe z Ukrainy, inna dziewczynę z Rosji <chyba>, z Chin i chłopaka, który nie mam pojęcia skąd jest, ale na pewno nie stąd ;) 
Tak, podoba im się mój akcent. Najbardziej zachwyca się nim Bell (dziewczyna z theather arts), która zawsze, jak mnie widzi mówi: "Kocham twój akcent!" 
Poza tym wiele osób, gdy najpierw słyszy moje imię to pada pytanie: jesteś z Rosji? Zawsze. 

Chciałam wstawić filmik z zawodów "łapania balonów" i występu cheerleaderek, ale jak zobaczyłam jak to wygląda po wstawieniu.. masakra. Więc tylko zdjęcia.




nasze cheerleaderki :>


chodźmy i zajmujmy miejsca !



przed występem




środa, 11 września 2013

One week.

Oczywiście zacznę od tego, że tutaj jest inaczej. Oj tak, większość rzeczy się różni, od podejścia nauczycieli, rozkładu zajęć przez wyposażenie szkoły i jej wygląd po samych uczniów.

Jak dla mnie szkoła jest duża, chociaż większość osób mówi, że jak na amerykańskie liceum to średnia, żeby nie powiedzieć mała. 5 minut między lekcjami żeby zmienić klasę to wcale nie tak dużo, a do tego najlepiej by było gdyby zdążyć jeszcze wziąć książkę z szafki. Na szczęście mam tylko dwie książki do algebry i psychologii, ale mają one po jakieś 500 stron i są dość ciężkie.

Ogólnie to tutaj nie korzysta się z długopisów i zeszytów w kratkę. Ołówki i linie to jet to! No i jeszcze oczywiście segregatory. ;)

Lunch kosztuje mnie 2.25. Tutaj mam tak, że można zapłacić jednego dnia jakąś kwotę i ona "wpływa" na twoje konto. Zawsze ci mówią jak kończą ci się pieniądze. Wygląda to tak, że wybierasz co chcesz, podchodzisz do kasy i albo dajesz pieniądze, albo wpisujesz swój numerek i już( kolejna liczba, którą muszę zapamiętać ;D). A do wyboru masz w zależności jakie stanowisko wybierzesz: coś na zimno, sałatka, owoce, kanapka lub coś jak burgery z wieprzowiną lub kurczakiem, lub kawałek pizzy, lub coś innego, w zależności od dnia. Plus do tego warzywa, jakieś owoce ile chcesz i mleko czekoladowe.

Co z lekcjami? Mój plan lekcji trochę się zmienił. Zmieniłam AP Calculus AB na Algebrę 2 i biologię oraz beginning food na psychology i spanish 1.
Tradycyjnie po trochu o każdym:

1. Joga/weight training.
W pon., śr. i pt. mam jogę, a w wt. i czw. training czyli po prostu jakieś gry, bieganie itp. Pierwszego dnia mieliśmy jakieś zabawy na zapoznanie się. Później, gdy zostało trochę czasu wykonaliśmy parę ćwiczeń, następnie pani( którą bardzo lubię, naprawdę jest fajna, ale i nie olewa tego co robi, przywitała nas słowami: pewnie przez pierwszy miesiąc będziecie mnie nienawidzić, ale później przejdzie, a jeśli nie, to mamy problem ;D) powiedziała, że biegniemy na dwór. Zatrzymaliśmy się przy przejściu dla pieszych i zaczęliśmy robić różne "figury". xD
Mamy swoje miejsca, gdzie mamy stać w czasie zajęć. Jest nas około 30, w tym z 6 chłopaków( osobiście nie spodziewałam się żadnego).

2.AP Calculus AB
Zmieniłam na algebrę, ponieważ w tej klasie wymagali, żebym znała trygonometrię, a ja tego nie miałam. Oczywiście mogłabym nadrobić, ale siedzenie codziennie parę godzin nam matematyką, to nie mój wymarzony scenariusz. Trochę żałuję, bo miałam naprawdę spoko nauczyciela. Podobała mu się moja koncepcja wrzucenia ciasteczek do ogniska(opis jednego z 4 grafów zależności temp. od czasu na przykładzie pieczenia ciasteczek ^^)

3. Biology.
Również zmieniłam. Babka wydawała się spoko. Klasa, nie wiem czemu nie przypadła mi w ogóle do gustu. Czemu? Nie mam pojęcia. Przykre było jak pracowaliśmy w grupach i pewien chłopak musiał się dłużej zastanowić i policzyć, którym miesiącem jest wrzesień. ;o

4. Us history.
Najpierw miałam z panem Bauerem, teraz przez zmianę klas zmieniła mi się godzina tej lekcji i mam z jego żoną, z którą mam również psychology. Obydwoje są bardzo spoko i fajnie prowadzą lekcje. Nie mają problemów z żartowaniem z uczniami i gadaniem o wszystkim. Codziennie zaczynamy lekcje od oglądania wiadomości, które zajmują 10 minut, później mamy lekcję.

5. Theather arts.
Z pewnością moja ulubiona klasa! Ze względu na to co robimy i jakie osoby tutaj są. A co robimy? Po prostu dobrze się bawimy wymyślając różne scenki do tematów, które dostajemy (np. raz pani podzieliła nas na grupy i dała temat i zabawkę, którą mamy wykorzystać, my dostaliśmy zabawkową jaszczurkę i temat "facebook niszczy wszystko" :D), grając i ćwicząc nasze umiejętności aktorskie. Od poniedziałku chodzimy do audytorium i ćwiczymy na scenie.

6. Beginning food.
Zmieniłam. Nie podobało mi się, chociaż poznałam tam fajnych ludzi. Nauczycielka wydawała się straszna! Gdy chciałam być miła i poszłam do niej powiedzieć, że zmieniłam klasę, o dziwo, była miła. To mnie trochę wytrąciło z równowagi, bo po części przez nią zmieniłam klasę, a tu proszę, taka zmiana. Na pierwszych dwóch lekcjach uczyliśmy się co gdzie jest oraz pani starała się nas nauczyć współpracy w grupach w jakich będziemy gotować na przykładzie: "lecieliście samolotem i ten miał wypadek, rozbiliście się, piloci nie żyją, jest styczeń, w nocy dochodzi do -40. Co bierzecie jako pierwsze z listy, by przetrwać).

7. Language arts 12
Czyli zwyczajnie angielski. Na początku obawiałam się, że będzie ciężko, bo to w końcu lekcja dla seniorów, ostatnia klasa i w ogóle. Ale póki co wcale tak nie jest. Na pierwszej lekcji mieliśmy napisać list, w którym się przedstawiamy odpowiadając na pytania, później jakiś "wiersz", również kierując się odpowiedziami. W piątek dostaliśmy 3 tematy eseju, mieliśmy wybrać jeden i zrobić z tyłu jego szkic. W poniedziałek pisaliśmy ten esej całą lekcję. Ja skończyłam i oddałam, dziś przychodzę na lekcję, patrzę, co będziemy robić i co widzę? "Kończenie eseju". Czyli znów całą lekcję pisanie. Ja się nudziłam.

8.Algebra 2.
Póki co robimy różne zadania z równaniami i grafami, które oczywiście tworzymy przy pomocy kalkulatorów. Nie samemu. Przecież to za trudne i za długo by trwało. Ale mnie osobiście to nie przeszkadza. Na lekcjach się dość wleczemy. Dziś robiliśmy zadania, których nie rozumieliśmy z pracy domowej i kończyliśmy przedstawianie grafów, które robiliśmy na poprzedniej w grupach (1 grupa-1 graf). Nudy. Plus facet zadaje pracę domową, ale jej nie sprawdza, tylko się pyta czy były problemy. Wydaje się być spoko, ale ja nie lubię tej lekcji i po prostu nie polubię. Na drugi semestr postaram się zmienić, na algebrę z facetem z calculusa albo w ogóle ją wywalić.

9. Spanish 1
Wybrałam ją, bo zawsze chciałam się nauczyć hiszpańskiego. Ile się zdążę nauczyć w rok? Zapewne niewiele, ale mi to nie przeszkadza. Póki co nauka idzie wolno. Przez dwie lekcje rysowaliśmy swoje imię na kartce i dodawaliśmy przymiotniki, które nas opisują, plus rysunki do nich. Wszystko oczywiście z kartki, którą dostaliśmy. Dziś ćwiczyliśmy parę słówek na powitanie i pożegnanie i pani powiedziała, ze jutro będzie quiz z pierwszej części. Myślałam, że chodzi o wszystkie słówka z pierwszej części, ale jej chodziło tylko o pierwszą kolumnę-13 słówek. Do tego powiedziała, że my z hiszpańskim jesteśmy jak dzieci i jeśli ktoś potrzebuje 7 razy napisać test, żeby mieć 100% będzie go pisał 7 razy.

10. Psychology
W tej klasie jestem przypadkiem, ale nie narzekam. Lubię psychologię. Plus pani Bauer jest naprawdę spoko więc jest bardzo dobrze. Póki co ta tej lekcji chyba pisaliśmy najwięcej- dziś ze slajdów o czym jest psychologia. Oraz dowiedziałam się, że jest ona fanką One Direction xD. 

moje jedyne dwie książki jakie posiadam, ale obydwie mają około
500 stron! ( i tak dobrze, calculus miał jakieś 800 ;o)


Dużo napisałam, tak wiem. Będę się starać pisać mniej a częściej. :D


 

wtorek, 3 września 2013

Day before.

Jutro mój pierwszy dzień szkoły. Nie powiem, że się nie stresuje. Trochę tak. 
Nie potrafię sobie w ogóle wyobrazić jak on będzie wyglądał. Będzie dobrze? Oby. 

Do szkoły mam ok. 1,5 mili, więc jak się dowiedziałam nie będę jeździć school busem, bo jest za blisko.. Więc korzystając ze skrótu będę chodzić do szkoły ok. 1.3 mili czyli 2.1km. Nawet mi to nie przeszkadza. Zawsze to więcej ruchu :D A jak będzie brzydka pogoda to skorzystam z roweru. 
Lekcje codziennie zaczynam o 7.50 więc z domu pewnie będę wychodzić o 7.10 żeby mieć pół godziny na spacer ;> Czyli pobudka jakoś o 6.20. Super.. Koniec w normalne dni jest o 14.50 czyli w domu będę o 15.30. Zobaczymy jak będzie jak dojdą dodatkowe zajęcia. Moje przerwy trwają 5 minut, a lekcje 50, więc nie ma zbyt dużej różnicy między moją szkołą w Polsce( słyszałam o szkołach, gdzie lekcje mogą trwać aż 1.15h ;o). Wszystkie poza 2, ta trwa 55 minut i zgadnijcie co to jest? tak, matematyka! Lunch mamy po 4 godzinie od 11.30, wszyscy oprócz "freshmenów" czyli pierwszoroczniaków w liceum (9th grade). Oni maja po 3. Nie wiem ile kosztuje u mnie lunch, ale słyszałam, że coś koło 2$. 
Te "nienormalne dni" to 19 dni w roku szkolnym, głównie środy, kiedy mamy po prostu skrócone lekcje i  lunch jest po lekcjach. Kończę wtedy lekcje o 12.23.
A i w niektóre piątki wszystkie lekcje są skrócone o 7 minut, bo po szóstej mamy "assembly", czyli takie spotkanie całej szkoły w audytorium i jakieś gadanie przez 43 minuty. I wtedy mamy wszyscy razem lunch.
Moja szafka ma numer 285 i pani, która się tym zajmuje powiedziała, że mogę zatrzymać moją kłódkę z kombinacją, którą mi dała, żebym poćwiczyła. Yeah! Nie będę miała problemów z otwieraniem :D
To chyba tyle. Na dole zdjęcia ;) 


Wczoraj robiłam naleśniki :D Nie, nie amerykańskie, "polskie". Wyszły prawie takie same, prawie, bo nie wiedziałam, którą mąkę mam wziąć, bo.. oni mają chyba z 10 rodzajów i żadna nie jest normalna. xD 




mm... z czekoladą i bananami ! 
rozkład dzwonków w dni normalne, skrócone
i w piątki :>
plan mojej szkoły, z zaznaczonymi klasami,
gdzie będę mieć lekcje. będę biegać po całej szkole :D



poniedziałek, 2 września 2013

Camp weekend.

W piątek siedziałam i zastanawiałam się kiedy dostanę wiadomości odnośnie soboty i wyjazdu do Newport. Ale nie dostałam wcale. Nie pojechaliśmy. Ale nie żałuję, bo mieliśmy coś również dobrego :D

Camp weekend, jak się dowiedziałam, to ostatni weekend przed rozpoczęciem szkoły w Oregonie. Tutaj szkołę zaczynamy w pierwszy wtorek lub środę( w zależności od szkoły) września. Z racji, że poniedziałek tutaj jest dniem wolnym mamy długi weekend. Bardzo dużo rodzin wyjeżdża wtedy na campingi i pod namiot. Taka, wiecie, ostatnia wybrawa przed powrotem do szkoły i codziennej rutyny.

Ja również miałam coś takiego.
Siedzę sobie w piątek w pokoju, gdy nagle pojawia się Elise i mówi, że rozmawiała z mamą (Sharon) i że dziś mamy nocowanie w namiotach u dziadków. Spytałam się o której wyjeżdżamy, odpowiedź dostałam, że o 17. Czyli za godzinę! Zaczęłam się pakować, dostałam śpiwór i koc i pojechałyśmy z Eli. (Bonnie nie mogła, bo miała w sobotę od rana pracę, więc tylko nas odwiedzała) Najpierw pojechaliśmy do Sharon i pomagałyśmy wszystko zapakować. Trochę to trwało, bo nie mogliśmy znaleźć namiotu xD
Na miejscu byliśmy około 19. I zabraliśmy się za rozkładanie namiotu, co było nie lada wyzwaniem ;> Na miejscu poznałam Douga-brata Sharon, który jest naprawdę genialny i przezabawny!, jego żonę i córkę Rose. Później przyjechała jeszcze Sherrie 
z mężem, synem, którego imienia za nic w świecie nie mogę zapamiętać i psem Woogie. Zrobiliśmy kolację, był kurczak, cały pieczony i takie małe fileciki, "pizza pocket", sałata, sosy, chipsy-były nawet takie o smaku kurczaka i wafli ze słodkim sosem o.O, owoce, coś jak nachosy i napoje. Później naszła ich ochota na zrobienie s'mores-(przepyszne!). Ale nie mieliśmy ogniska, więc jak tu ugrzać te marshmallow? Eli i JJ postanowiły, że będą korzystały ze świeczek. Nie był to zbyt dobry pomysł, ale bardzo zabawny. Nagle Sharon wpadła na genialny pomysł, żeby skorzystać z piekarnika! Wyglądało to komicznie, nikt nie mógł przestać się śmiać, ale działało! :D Później siedzieliśmy do 1 w nocy, gadaliśmy, wygłupialiśmy się i szukaliśmy spadających gwiazd, bo niebo wyglądało przepięknie. Ja widziałam! Chyba z 3 i oczywiście pomyślałam życzenie, ale go nie zdradzę ;> Było nas wtedy, z dziadkami, którzy poszli wcześniej spać do domu, jak dobrze pamiętam 14 osób i jeden pies, mieliśmy 3 namioty i jedną przyczepę kempingową.

Następnego dnia obudziłam się o 8 albo raczej obudziły mnie dzieciaki, które biegały i krzyczały. Poszłam do domku, zjadłam śniadanie- słodkie tosty z jajkiem i syropem klonowym i oglądałam TV z Rose. Później wstała Maren i przyszła JJ i zaczęłyśmy się wygłupiać. Gdy wszyscy wstali i się najedli poszliśmy nad rzekę. Oczywiście dzieciaki się kąpały w tej jakże zimnej wodzie, a Eli łowiła ryby lub przynajmniej próbowała. W między czasie przyjechał Monte( nie jestem pewna pisowni, to wnuczek Darlene) i później zawitała Darlene z dwoma malutkimi pieskami. Po powrocie zaczęli szykować lunch- hot dogi i inne, a ja, Darlene, Maren i Monte + psy pojechaliśmy do miasta na małe zakupy.
Gdy wróciliśmy wszyscy byli już po lunchu. Oraz przybyło ludzi. Poznałam m.in(nie pamiętam wszystkich) Butcha(brat Sharon i innych), który również jest przezabawny i go uwielbiam :D. jego żonę Carmen- jest z Filipin, obiecali że zabiorą mnie i Maren do Portland.
Jedliśmy, gadaliśmy, niektórzy strzelali z łuku,  inni grali w ping-ponga, uczyłam Douga i Butcha polskiego i tego czym się różni prawdziwy chleb od tego, który tu mają i że jest chleb i tost xD i wyszło na to, że mam upiec im prawdziwy chleb (to się wpakowałam! xD). Ogólnie potem było nas (z dzieciakami, nawet tymi małymi) aż 29 osób i 3 psy ;O więc się nie dziwcie, że nie pamiętam!

Ostatni weekend przed szkołą uważam za udany! :D




część naszego namiotu