wtorek, 6 maja 2014

Zoo Safari.

Pewnego ładnego, wolnego poniedziałku (nie pamiętam już dokładnie kiedy) razem z kilkoma exchage'ami i koordynatorką wybraliśmy się do Zoo Safari w Winston. 

 Podróż tam trwała około 1,5h. Przynajmniej w towarzystwie czas leciał w miarę szybko. Przed zoo zrobiliśmy sobie grill-lunch przy rzecze, obok "dzielnicy camperów". <zobaczysz zdjęcia, zrozumiesz :D>

Zoo polegało na tym, że jeździło się wyznaczoną trasą we własnych samochodach, a nie tak jak myślałam w takich specjalnych pojazdach. Wiele zwierząt chodziło gdzie chciało, niektóre były naprawdę blisko trasy, inne trzeba było wypatrywać. Oczywiście te groźniejsze było dodatkowo zabezpieczone, wieć nie było możliwości pogłaskać lwa ;<
Mieliśmy szczęście trafić na zabawę-walkę niedźwiedzi :D

Później gdy już się objechało całą trasę była część, gdzie się spacerowało, można było pogłaskać parę zwierząt (takich jak kuce, świnie, itp.), kupić pamiątki, przejechać się na wielbłądzie albo pooglądać inne, mniejsze zwierzęta. 

Po zoo pojechaliśmy na zakupy :D. A w domu byliśmy około 20. Mieliśmy szczęście, że pogoda była naprawdę ładna i było bardzo ciepło. :)

lunch time














niedziela, 6 kwietnia 2014

Disneyland.

Tak, tak, miałam tą przyjemność spędzenia kilku dni w kalifornijskim Disneylandzie. :)
Było niesamowicie! <3

Odbyło się to w czasie naszej "przerwy" między semestrami. Która trwała aż 2 dni! Czyli w tym roku nie miałam czegoś takiego jak ferii zimowych :< (ale miałam wiosenne,  w połowie marca :D). 

W Disneylandzie spędziłam 5 dni. To była wycieczka ze szkoły z dodatkowymi atrakcjami. Było nas 12 osób i opiekunowie. Nasz hotel był bardzo blisko od parku. Na pieszo wychodziło około 15-20 minut. Ale nie musieliśmy chodzić. Co pół h kursowały busy. Tak jak z wielu innych hotelów. 
Sam Disneyland to nie tylko Disneyland. Na miejscu masz dwa parki. Jeden nosi nazwę (oczywiście) Disneyland Park  a drugi Disney California Adventure. Różnica? Wydaje mi się, że w pierwszym jest więcej starszych i "początkowych" rzeczy, a w DCA rzeczy z filmów animowanych. I w DCA są większe kolejki. ( nie będę opisywać dokładnie parków, tutaj można zobaczyć więcej :>). 

Kalifornia to słoneczny stan, dlatego pierwszego dnia, gdy przylecieliśmy (lecieliśmy z Portland do LA, zajęło to około 2 godzin i mieliśmy te wygodne fotele z telewizorami w każdym oparciu, więc każdy mógł oglądać co chciał) przywitało nas zamykane niebo. Było jasno, ale nie można było z aleźć niebieskiego nieba. Padało dwukrotnie około 20 w czasie naszego pobytu. Najładniej było w weekend, a specjalnie w niedziele. Tak jak powinno być. Ale nie było gorąco. Na słońcu ciepło, ale w cieniu może cię przejść dreszcz i wiatr był wciaż zimny. Ale nie oczekujmy niewiadomo czego, bo przecież byłam tam między 31 stycznia a 4 lutym, wiec w środku zimy :D. Świetne oderwanie od deszczowego, zimnego i czasami ze śniegiem Oregonu :>

Nasze bilety były biletami pięcio-dniowymi, więc mogliśmy zmieniać parki od rana do wieczora. Średnio w parkach spędziliśmy na zabawie jakieś 6-7h dziennie. I wcale nie było tego czuć i tego że cały czas chodzisz tam i spowrotem. Chodziliśmy duuuużo i szybko. Wiec to wyglądało tak: chodzenie, czekanie (w kolejce, tam jest multum ludzi codziennie), czekanie, czekanie, przejażdżka i od nowa :D

Poza tym mieliśmy dwa dni dwu-godzinne warsztaty w parku. Lekcje w Disneylandzie - lubię to! Jedne były o animacji, jak powstają filmy itp., drugiego dnia mieliśmy zajęcia w stylu "trzeba wierzyć w swoje marzenia i je spełniać". 
Oraz jednego dnia mieliśmy "Wyścig". Zostaliśmy podzieleni (jeszcze przed wyjazdem) na cztery grupy. Zieloni, żółci, fioletowi i niebiescy(ja!). Wyścig polegał na tym, że dostaliśmy zadania do wykonania. Za każde dobrze wykonane zadanie dostawało się punkty. Celem było  mieć jak najwiecej gdy czas się skończy (2,5h). Zadania były typu: znajdź coś i zrób temu zdjęcie z obcą osobą, policz ile jest tego, co to oznacza i gdzie można to znaleźć itp. Genialna zabawa! 

Cały ten czas w Disneylandzie był przecudowny. To naprawdę magiczne miejsce, gdzie nie możesz się nie uśmiechać. Szczególnie że w całym parku gra disneyowska muzyka :). 

Ja jestem też z siebie dumna, ponieważ spróbowałam największych kolejek (np. rolercoaster z momentem gdzie jestes do góry nogami ) i było niesamowicie! 




pierwszy dzień, brak słońca, godzina 10 rano


jeden z autobusów disneyowskich :)




kasy, zawsze sprawdzali ci bilet, a nawet robili ci zdjęcia
jeśli miałeś bilet "długo terminowy" i jak zmieniałeś
park to dostawałeś pieczątkę na rękę, ale taką, która była widoczna
tylko pod UV :>










poznajecie? :D

jedna z części DP



każdy pracownik miał odpowiednie do "regionu" ubranie 















przyjrzyj się, tylko pierwsze budynki są prawdziwe, reszta
to płaski "plakat" ^^






ahh.. Kalifornijska zima